Pandemia wcale nie spowolniła rozwoju sieci Dino. Sieć jest już obecna we wszystkich województwach, na giełdzie robi spore zamieszanie, a klienci coraz wyżej cenią jej usługi.
Koronawirus zweryfikował plany wielu sieci handlowych w Polsce. Nie wszyscy wyszli z kryzysu obronną ręką, ale Dino zdecydowanie ma się czym pochwalić. Sieć małych supermarketów otworzyła w 2020 już 153 nowe sklepy. To więcej niż w świetnym dla Dino 2019 roku, gdy do końca września udało się zainaugurować 138 lokalizacji.
W sumie Dino ma już w Polsce 1371 placówek i za tempem rozwoju nie nadąża nawet strona internetowa sieci. Choć do niedawna Dino kojarzyli przede wszystkim mieszkańcy zachodniej Polski, to dziś nie ma już województwa, w którym Dino nie byłoby obecne. Ekspansja na wschód jest zresztą bardzo szybka, a jej efekty coraz bardziej widoczne.
Nie chodzi tylko o liczbę sklepów, ale siłę marki Dino. W sierpniu Dino po raz pierwszy weszło do pierwszej dziesiątki rankingu YouGov BrandIndex. Co prawda na miejscu 10., ale z solidnym wzrostem. Już co siódmy Polak robi zakupy w Dino, co zbliża sieć do bardziej medialnych i większych sklepów Netto czy Tesco.
We wrześniu z kolei Dino narobiło niemałego szumu na giełdzie. W pewnym momencie akcje polskiej sieci sklepów wartością przerosły PZU, osiągając ponad 23 mld zł. Miesiąc wcześniej Dino zdołało „przeskoczyć” wycenę PKN Orlen! Gdy Dino debiutowało na giełdzie w 2017, wartość była ponad siedmiokrotnie niższa.
Dino to wielkopolska sieć supermarketów proximity, czyli stosunkowo niedużych sklepów samoobsługowych. Przy powierzchni ok. 400 m2 lokale są zdecydowanie mniejsze niż te u dyskontowych rywali z Biedronki i Lidla.