W piątek opublikowane, w sobotę weszło w życie i już nie ma od niego ucieczki. Nowe rozporządzenie ułatwi policji karanie nieposłusznych klientów w sklepach mandatami, choć sklepy wciąż nie mogą zgodnie z prawem odmówić obsługi.
Od 8 sierpnia obowiązuje nowe, zaktualizowane rozporządzenie związane z przeciwdziałaniem pandemii koronawirusa. Treść wciąż sprawia wrażenie pisanej na kolanie i wygląda na to, że zadowolony z przepisów nie będzie nikt. Ani klienci, którzy woleliby zrezygnować z zakrywania części twarzy, ani właściciele i operatorzy sklepów, którzy liczyli na prawo do nieobsługiwania nieposłusznych klientów.
Co klient musi na zakupach
Rozporządzenie potwierdza, że klienci mają obowiązek nie tylko zakrywać usta i nos, ale też dezynfekować ręce lub zakładać rękawiczki wchodząc do sklepu, na stację benzynową lub na targowisko. Największa zmiana: nie można już wymówić się „problemami z oddychaniem” i liczyć na zrozumienie. Choroby dróg oddechowych, jak astma, nie stanowią już podstawy do zostawienia maseczki w domu. Jeśli ktoś ma trudności w oddychaniu, musi skorzystać z przyłbicy zamiast maseczki.
Aktualne pozostają jednak inne znane dotychczas wyjątki. Zakrywać ust i nosa nie muszą osoby z problemami w samodzielnym zakryciu/odkryciu twarzy, z całościowymi zaburzeniami rozwoju, zaburzeniami psychicznymi czy z niepełnosprawnością intelektualną (umiarkowaną, znaczną lub głęboką).
Została furtka dla „cwaniaków”?
Wiele podmiotów, jak Polska Rada Centrów Handlowych, podnosiło w ostatnim czasie apel do rządzących, by sklepy otrzymały możliwość prawną nieobsłużenia klientów bez maseczek. Dotąd pracownicy ochrony czy kierownicy co prawda mieli ciche przyzwolenie rządu i policji na zwalczanie nieposłusznych klientów, ale żadnego instrumentu prawnego. W rozporządzeniu nie ma jednak o tym ani słowa. W sensie dosłownym sklepy wciąż więc nie mogą więc zakazać klientom wchodzenia bez maseczek.