Działające w Polsce sieci muszą przygotować się na poważną konkurencję. Ekspansję do Polski rozważa gigant zakupów do domu z Holandii i Niemiec. Picnic najpierw ruszy na Francję i Wielką Brytanię, ale zamierza pójść dalej.
W Polsce to firma kompletnie nieznana, ale w Holandii widok maleńkich elektrycznych ciężarówek Picnic to już norma. Każda może zmieścić do kilkudziesięciu zamówień dowożonych do domu klienta. Świeże owoce, warzywa i tysiące artykułów spożywczych z darmową dostawą zamawiają już mieszkańcy 100 miast w Holandii.
Od jakiegoś czasu firma działa również w Niemczech, gdzie ma już ponad 30 obszarów objętych swoim zasięgiem. I choć działalność na papierze jeszcze przynosi straty, to wielcy partnerzy chcą działać z Picnikiem. Udziały w niemieckiej części kupił już rynkowy gigant, Edeka. I właśnie z Edeką Picnic zamierza ruszyć na nowe rynki – francuski i brytyjski. Firma zarejestrowała już nawet markę własną produktów z etykietami w 4 językach.
Ponieważ pandemia koronawirusa mocno przyspieszyła rozwój branży e-grocery (zakupy do domu), już dziś Picnic planuje wejście na kolejne rynki. Współzałożyciel marki Joris Beckers uważa, że to kwestia kilku lat. – Myślę, że w ciągu 5 lat Picnic będzie głównym graczem europejskim. Nie widzimy powodów, dla których miałoby się potoczyć inaczej w Anglii, Francji, Hiszpanii czy Polsce – powiedział w rozmowie z „Financieele Dagblad”.
W tej chwili polski rynek e-grocery jest wart tylko ok. 1,5 mld zł rocznie, ale rośnie w bardzo szybkim tempie, nawet o 15-20% rok do doku. W ostatnich miesiącach rozwój tej części handlu jest bardzo gwałtowny i już niemal każda duża sieć handlowa wprowadziła narzędzia do prowadzenia sprawnych e-zakupów do domu – albo samodzielnie, albo w partnerstwie z aplikacjami mobilnymi.