Fryzjerzy i kosmetyczki na skraju bankructwa.

 

W Polsce działa ok. 70 tys. gabinetów i salonów, które dbają o naszą urodę, w tym – 31 tys. salonów fryzjerskich, 20 tys. salonów świadczących usługi kosmetyczne, 5 tys. placówek typu SPA i około tysiąca salonów tatuażu. Zakładając, że w każdym takim miejscu pracuje średnio po kilka osób, wychodzi nam suma około 300 tysięcy osób, które z dnia na dzień straciły pracę!

 

Statystyki te nie obejmują np. gabinetów fizjoterapeutycznych i tzw. Barberów. Jako, że tam również jest konieczny bliski kontakt z klientem,miejsca te również profilaktycznie się zamknęły.

 

Przedstawiciele branży urodowej, którym w oczy zagląda widmo bankructwa mają pretensje do rządzących o chaos informacyjny i niejasne, często sprzeczne ze sobą, zalecenia lokalnych sanepidów.

 

Bary, restauracje, instytucje kulturalne czy placówki edukacyjne zamknięto. A co z kosmetyczkami? Przecież nie mogą zrobić manicure klientce z odległości 2 metrów.

 

Co więcej salony fryzjerskie i kosmetyczne nadal generują koszty (np. wynajmu lokalu). Bez stałych przychodów z usług świadczonych na rzecz klientów nie mają możliwości pokrycia bieżących kosztów funkcjonowania firm. Często stają przed wyborem czy zapłacić pracownikowi lub czy zapłacić czynsz najmu? Ważną częścią biznesu były też wizyty w związku z uroczystościami komunii. Teraz, nie wiadomo czy te wizyty odwoływać? A może przekładać? Nie wiedzą tego ani klienci, ani właściciela salonów fryzjerskich i kosmetycznych.