W środę sklepy meblowe miały być otwarte, w piątek wieczorem okazało się, że od następnego dnia mają się zamknąć. Dziś rząd siada do rozmów z branżą, by ponownie otworzyć salony meblowe za kilka dni.
Kiedy w środę rząd Mateusza Morawieckiego zapowiadał zamknięcie większości sklepów w galeriach handlowych, salony meblowe miały być wyłączone z zakazu. Ta wersja pozostała niezmienna przez cały czwartek i piątek, aż w piątkowy wieczór rząd opublikował ostateczną wersję rozporządzenia, w której sklepy meblowe mają być zamknięte od 7 listopada.
Nie tylko nikt nie poinformował branży meblowej, ale też społeczeństwa i mediów. Najlepszym dowodem jest fakt, że informacja rozeszła się dopiero po ogłoszeniu sieci IKEA, że jej salony będą jednak zamknięte. Część właścicieli – zwłaszcza salonów niesieciowych – w ogóle nie dowiedziała się o zmianie na czas i w sobotę otworzyli swoje punkty, narażając się na wysokie kary.
Rząd przeprosił, choć do chaosu i złej polityki informacyjnej się nie poczuwa. Mniejsza jednak o uczucia rządu – salony meblowe w ciągu kilku wieczornych godzin musiały całkowicie przeorganizować swoją pracę, wstrzymać dostawy, zawiadomić pracowników. Dziś stoją zamknięte – oficjalnie – do 29 listopada.
Jest jednak szansa, że zostaną otwarte z powrotem już za kilka dni, może nawet w tym tygodniu! Dziś o 9:30 rozpoczęła się telekonferencja wicepremiera Jarosława Gowina z branżą meblową. Jej celem jest opracowanie wspólnie takiego protokołu bezpieczeństwa wewnątrz salonów, by można było możliwie szybko ponownie powitać klientów.
Jednocześnie trzeba pamiętać, że jeszcze przed zamknięciem (z samej swej natury) sklepy meblowe oferowały jedne z najbezpieczniejszych warunków dokonywania zakupów. Klienci są w nich rozmieszczeni rzadko, a powierzchnia jest bardzo duża z racji rozmiarów mebli.
Sprawdź najnowsze promocje Biedronki!
